Sporo się zastanawiałem zanim podjąłem decyzję o zabraniu głosu na forum. Od jakiegoś czasu (może nie za długiego bo geocaching jest mi znany od niedawna) przymierzałem się do stworzenia w swoich okolicach traila. Tak się złożyło, że debiut traila postanowiłem połączyć z eventem. W ten oto sposób odbył się 27 września br. event Kcyńska „setka” a może i więcej… Przyznam się szczerze, że wysłałem kilka zaproszeń na tę imprezę i byłem wielce zaskoczony tak liczną frekwencją. Ale nie o tym.
W chwili rozpoczęcia eventu przywitałem przybyłych gości i przedstawiłem swoją propozycję zasad zdobywania keszy. Przedstawiłem ją jasno, każdy ją usłyszał i………… no właśnie nikt nie zaprotestował, słowem się nie odezwał, że to nie tak itd. – a gdyby choć jedna osoba się odezwała to bym zaproponował coś innego.
Wpisy w logbooku zawierają same pochwały, słodkości itd. Nikt w logach nie wytyka błędów – czysty idealizm. Natomiast na forum a to, że dużo keszy, że złamałem regulamin itd. Co za dwulicowość. Przepraszam za wyrażenie ale albo słodzicie, albo d… obrabiacie. Co to jest prawdziwy (klasyczny) FTF? Otóż zgadzam się z założeniami czysto teoretycznymi tłumaczącymi znaczenie FTFa ale, jeśli ktoś robi wywód, że sprzątnął z przed nosa FTF uczestnikom eventu to jest tu coś nie tak. Osoba która się chwaliła była w grupie trzyosobowej. Nie rozumiem zatem teoretyzowania na ten temat, gdy każdy z tej trzyosobowej ekipy loguje sobie FTFa. Znaleźliście trzydzieści parę keszy i wszystkie sobie zalogowaliście jako FTF. Czy aby na pewno uczciwie? Przecież, to też nie jest klasyczny FTF!!! Jeśli nie możecie się połapać który z Was znalazł którego FTFa to się w takim przypadku podzielcie po równo.
Druga sprawa. Geocaching kojarzy mi się z pewnym rodzajem turystyki, znajdowaniem skrytek – ale nie tylko. To też spotykanie ludzi o tych samych (oczywiście geokeszerskich) zainteresowaniach, wymiana doświadczeń, poglądów, bardzo często obcowanie z przyrodą, zwiedzanie fajnych miejsc. Są miejsca do których bym gdyby nie skrytka nigdy nie trafił, nigdy bym o nich nie wiedział. Zaproponowałem na evencie takie a nie inne zasady także dlatego, że geocaching to także ochrona przyrody, ekologia (przykładem jest CITO). Nie wyobrażam sobie wyścigu dajmy na to 100 osób w lesie po FTFa. Po takim wyścigu podejrzewam, że runo leśne wyglądało by jak „front po przejściu Armii Czerwonej” – i raczej leśnictwa nie dały by przyzwolenia na tego typu zabawy w lesie. A tak mamy ich zgodę, wręcz błogosławieństwo na uprawianie jakby nie było aktywnej turystyki w lesie. Z wpisów co niektórych wnioskuję, że FTFy to wyścigi, kto pierwszy dotrze do skrytki, kto pierwszy ją znajdzie itd. A weźmy taki – czysto teoretyczny – przykład: „Zaczyna się event. W chwili rozpoczęcia pojawia się dajmy na to 5 skrytek i jest kilkudziesięciu uczestników. Zaczyna się wielki wyścig – do zdobycia 5 FTFów. Dochodzi w trakcie tego wyścigu do wypadku – ktoś wpada np. pod samochód (bo wszyscy jadą samochodami, bo skrytki są dajmy na to 10 km od miejsca eventu), samochód uderza w drzewo, dochodzi do zderzenia. Jak to najczęściej na każdym evencie bywa – są dzieci. I są też – teraz wyolbrzymiam – są ofiary. Kto za to weźmie odpowiedzialność??? Organizator? – przecież ja nie kazałem się ścigać, przecież mieli iść po kesza, wrócić za parę godzin i bawić się przy ognisku!” Jest to przykład wynaturzony, wyolbrzymiony ale chyba oddający sedno tego o co mi chodzi. A przecież nie na tym geocaching polega.
Ja jako początkujący geocacher muszę stwierdzić, że nie robiłem eventu i traila tylko po to aby ludzie nabili sobie liczniki FTF czy znalezionych skrytek. Chodziło mi aby się spotkać, w grupach poodnajdywać skrytki (bo nie wyobrażam sobie zdobywania wszystkich naraz z dziećmi, pieszo), pogadać przy ognisku z kiełbaskami – po prostu odpocząć od problemów dnia codziennego. Jak już napisałem, jestem początkującym – każdy z nas miał swoje początki, każdy z nas się uczył, uczy i będzie to robił bez względu na to czy ma 2 skrytki czy 10-tysięcy. Znam przykład eventu, gdzie organizator przewidział po zakończeniu zbierania keszy - FTFów ognisko z wszelkimi jego atrakcjami. W celu zdobycia FTFów „puścił uczestników na żywioł”. I co? Wszyscy wrócili z „łowów” zmarnowani i stwierdzili, że nie mają już ochoty na ognisko u organizatora. I na tym polega geocaching? Na Kcyńskiej setce było jak było, nikt się nie ścigał, dzieciaki się dobrze bawiły, wydawało mi się, że wszyscy byli zadowoleni z możliwości zdobywania keszy we wspólnym gronie, pogaduch w między czasie między keszem a keszem itd. Spotkaliśmy się, pokeszowaliśmy, pogadaliśmy. No chyba, że mamy być takimi odczepieńcami towarzyskimi, którzy przyjeżdżają na event aby tylko szukać, szukać i jeszcze raz szukać a nie interesują ich rozmowy, zabawy przy ognisku itd. Inny przykład – w zeszłym roku w grudniu odbył się event – spacer w Szczecinie bez debiutu nowych skrytek – i co? Event przerodził się w istne mega wydarzenie (czytaj nano) – nie było nikogo prócz organizatora – ale się odbył.
Na zakończenie moich wywodów powiem każdemu z Was który wytyka mi błędy – lepiej jest krytykować niż pokazać, nauczyć. Kiedyś było powiedziane: który z Was jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień. W odniesieniu do tamtej sytuacji chętny się nie znalazł. A teraz?
PS.
Pragnę nadmienić, że cały event, skrytki, poczęstunek, drewno na ognisko, świetlica były opłacone z mojej PRYWATNEJ kieszeni. Nie prosiłem nikogo o żadne finansowanie, nie pisałem projektów po unijną kasę, nie zwracałem się do żadnej organizacji. Fakt należę do pewnego stowarzyszenia, ale nie prosiłem ich o wsparcie, wręcz jako takiego go nie otrzymałem ale chciałem pokazać, że skoro jestem członkiem jakiegoś stowarzyszenia to mogę wnieść także swój wkład w promowanie Kcyni i jej okolic.