Jump to content

Rower a geocaching


soolash

Recommended Posts

Wielu z Was keszuje rowerowo, co widać w logach i na zdjęciach. To o wiele lepszy sposób niż samochodowe rajdy od skrzynki do skrzynki...bez dwóch zdań. Mam na swoim liczniku pewnie ze 200 tak zdobytych keszy, w tym 30-to kilometrowy trail (10 km na feldze :-)). Świetna sprawa!

Soolash właśnie zainwestował w nowe pędzidło i ma zamiar zmienić proporcje pieszo-samochodowo-rowerowe, na rowerowo-pieszo-samochodowe. Przyda się na jesienne wypady do TPK (Trójmiejski Park Krajobrazowy).

A jakie są Wasze doświadczenia z geocachingiem na dwóch kółkach?

Link to comment

A jakie są Wasze doświadczenia z geocachingiem na dwóch kółkach?

Połowa traila w Belgii, po polach wokół Brugii w czerwcu, w lipcu południowa Burgundia, fajnie, rowery z wypozyczalni, we Francji nawet elektryczny mi sie trafił, czad, zwłaszcza na podjazdach :ph34r: . W Polsce sie trochę boję, troche inna " kultura" jazdy naszych P A N Ó W kierowców, do tego mnóstwo złodziejstwa ...,bez super zabezpieczeń nie pojeździsz...

Berlin jest fajnym miejscem do rowerowego skrytkobrania, ścieżki rowerowe, duzo wypozyczalni, kultura jazdy inna, może kiedys skrzykniemy sie i pojedziemy

na geo- bike- expedition właśnie tam..?

Jest bezposredni pociag do Berlina z Trójmiasta...

Link to comment

Ja się staram unikać keszowania samochodowego, nie mam z tego żadnej radości ani satysfakcji. Zimą keszuję pieszo albo (rzadziej) na biegówkach, a wiosna - lato - jesień większość rowerowo, niezależnie czy to miasto czy poza miastem.

 

Wieczorem postaram się opisać przepisy na tygodniowe geo-urlopy rowerowe.

 

W Polsce sie trochę boję, troche inna " kultura" jazdy naszych P A N Ó W kierowców, do tego mnóstwo złodziejstwa ...,bez super zabezpieczeń nie pojeździsz...

I znowu powielanie stereotypowych opinii.

 

Do geocachingu nie trzeba mieć jakichś super zabezpieczeń, rower jest cały czas przy geocacherze. Przy wiejskich sklepikach (mijanych po drodze) nikt nie kradnie rowerów, wystarczy lekkie zapięcie, zwykle i tak jedna osoba czeka i pilnuje, zresztą obok zwykle stoi kilka niezapiętych rowerów innych klientów. Nocowanie w lesie pod namiotem, obok rowery przepięte do drzewa - nigdy nikt nic z nich nie kradł. Kwestia odpowiedniego dobrania miejsca na nocleg. Problem złodziejstwa to raczej bezpieczne przechowywanie w mieście, a nie samo jeżdżenie. Moi znajomi z Zachodnich Niemiec i ze Szwajcarii (!) również się spotykali z problemami kradzieży rowerów z miejskich parkingów - raz byłem tego bezpośrednim świadkiem (Niemcy Zachodnie). Więc to nie jest tak że Polska jest be, a zachód jest cacy.

 

Trasy wystarczy sobie zaplanować tak, aby unikać newralgicznych dróg krajowych (w szczególności tych bez asfaltowych poboczy), jak się da to jeździć szutrowymi/leśnymi i z autami większych problemów nie ma. A hasło "P A N Ó W" to z moich doświadczeń to jak kulą w płot - jedyne dwa przypadki w mojej rowerowej grupie kiedy doszło do lekkich kolizji z pojazdami były zawinione przez kobiety za kółkiem - wymuszenie pierwszeństwa na skrzyżowaniu dróg miejskich ze ścieżkami rowerowymi. Ale ja nie wyciągam z tego wniosków że to P A N I E są generalnie winne.

Link to comment

@Thathanka: oj będę wymiatać :-). Tylko w okolicach pusto i nie ma się po co schylać. Został jeszcze alternatywny serwis :-).

@Highlander: czekam z niecierpliwością na te przepisy urlopowe.

A tak w ogóle to chętnie skorzystam z Waszych doświadczeń i się podszkolę. To co, może jakiś rowerowy evencik na jesień?

Link to comment

 

W Polsce sie trochę boję, troche inna " kultura" jazdy naszych P A N Ó W kierowców, do tego mnóstwo złodziejstwa ...,bez super zabezpieczeń nie pojeździsz...

A hasło "P A N Ó W" to z moich doświadczeń to jak kulą w płot - jedyne dwa przypadki w mojej rowerowej grupie kiedy doszło do lekkich kolizji z pojazdami były zawinione przez kobiety za kółkiem - wymuszenie pierwszeństwa na skrzyżowaniu dróg miejskich ze ścieżkami rowerowymi. Ale ja nie wyciągam z tego wniosków że to P A N I E są generalnie winne.

Małe nieporozumienie, chodziło o PANÓW szos, niezależnie od płci ! :laughing:

Zwykle jest tak,że kierowcy nie szanują rowerzystów, ci pomiatają pieszymi i rolkarzami itp...

Edited by Wiesia.K
Link to comment

@wiesia - ja keszuję rowerowo w mieście i na wsi (okolice działkowe) (2 różne rowery). Na wsi, do tego roku, obywałem się bez żadnego zapięcia - 3 tygodnie temu kupiłem sobie najprostszą przypinkę, bo z racji wyczerpania keszy po różnych zakamarkach leśnych i odludziach, zacząłem pojawiać się w większych skupiskach ludności i wolę dla świętego spokoju, przypiąć rower do drzewa/znaku itp.

jak wstępuje do sklepu, czy zagłębiam się w krzaki. W mieście, normalną sprawą jest ciut lepsza przypinka.

 

@highlander - święte słowa co do planowania 'alternatywnych' tras przejazdu. W tym roku (a początki były w ubiegłym) intensywnie 'czyściłem' okolicę między Mszczonowem a Grójcem (+kilka kilometrów w bok na wschód i zachód).

Bazę wypadową mam na działce jakieś 10 kilometrów od Grójca, ale układ głownych dróg z zaporami w postaci tras o dużym natężeniu ruchu aut ciężrowcyh (nawet jadąc osobówką czuć podmuch powietrza), sprawia, że chcąc dojechać do któregoś z tych miast nadkładam kilka dobrych kilometrów, właśnie tymi trasami alternatywnymi. Ba... raz, żeby dojechać do jakiegoś kesza, który w linni prostej, był oddalony ode mnie o jakieś 1,5 km, nadłożyłem przeszło 6 km, aby uniknąć jazdy w towarzystwie TIR-ów, aut dostawczych i pędzących osobówek.

Jeśli ruszamy się w nieznane rejony, warto sobie sprawdzać natężenie ruchu na jakichś główniejszych drogach (pewien polski serwis z mapami co zaczyna się na literkę T, to umożliwia), aby móc poszukać innych tras.

 

@soolasch - wygodne siodełko to podstawa :-) No i jakieś picie i coś na ząb przy dłuższych wypadach. Nie zawsze po drodze jest wiejski sklep :-D

Fajnym rozwiązniem jest wyposażenie keszowozu w bagażnik rowerowy - wtedy jest się bardziej mobilnym.

Link to comment

@soolasch - wygodne siodełko to podstawa :-) No i jakieś picie i coś na ząb przy dłuższych wypadach. Nie zawsze po drodze jest wiejski sklep :-D

Fajnym rozwiązniem jest wyposażenie keszowozu w bagażnik rowerowy - wtedy jest się bardziej mobilnym.

Rowerem poruszam się od lat, mniej lub bardziej intensywnie. Ostatnio niestety mniej. Na początku mojego keszowania wszystko, co znajdowało się w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym zostało przeze mnie podejmowane z roweru właśnie.

Teraz jest trudniej, bo kesze daleko. Trzeba więc jakiś bagażnik zamontować na autku, co mnie lekko odstrasza.

Przede wszystkim jednak chodzę, chodzę i chodzę...to też jest bardzo fajna forma ruchu na świeżym powietrzu.

Link to comment

Właściwie 90% znalezień mam na rowerze, którzy porzucam tylko w wyższych górkach i tych parkach narodowych co to nie lubią rowerzystów. Zresztą zakładam często też z myślą o rowerzystach, przez co pieszo-samochodowi narzekają że u mnie trzeba się nachodzić ;)

 

Zwykle układam trasy 30 do 100 km w zależności od chęci, pogody i towarzystwa, stawiam samochód w srodku grupy keszy i jazda.

 

Często rower przydaje się jako alibi podczas szukania w bardziej zaludnionych obszarach. Można sobie oprzeć gdzieś i szukać na "majstrowanie przy rowerze", choć kiedyś jakaś dobra dusza prawie mnie nakryła śpiesząc z pomocą. Ogólnie rowerzysta jest mniej podejrzany od kręcącego się bez celu pieszego: można szperać w sakwach, "pompować koło", ustawiać hamulce, ...

 

Tylko w moim przypadku nie potwierdzają się dane o zrzucaniu kilogramów. Zwykle po kilku dniach intensywnej jazdy po ~ 100 km ( jakiś długi weekend) przybywa mi kilka kg :)

Link to comment

 

Często rower przydaje się jako alibi podczas szukania w bardziej zaludnionych obszarach. Można sobie oprzeć gdzieś i szukać na "majstrowanie przy rowerze", choć kiedyś jakaś dobra dusza prawie mnie nakryła śpiesząc z pomocą. Ogólnie rowerzysta jest mniej podejrzany od kręcącego się bez celu pieszego: można szperać w sakwach, "pompować koło", ustawiać hamulce, ...

 

taa, czysta prawda, rowerzysta mniej podejrzany jest, a zdzieciakami, to juz w ogóle spokój... :rolleyes:

Link to comment

@Thathanka: oj będę wymiatać :-). Tylko w okolicach pusto i nie ma się po co schylać. Został jeszcze alternatywny serwis :-).

No i masz okazję udostępnić użytkownikom GC ścieżkę rowerową Swarzewo-Krokowa ;)

Najlepiej z elementami pośrednimi w połowie drogi między stacjami coby "drive inów" nie było ;p

Link to comment

Będąc w Świnoujściu lat temu 3 popendałowywałem sobię na "krzyżacką " stronę granicy o poranku i kasowałem ichnie kesze :) Sieć ścieżek rowerowych w tamtym rejonie jest zajefajna - co prawda siałem popłoch na początku bo wyganiałem ludzi z tej części chodnika po której się chodzi a nie smiga na welocypedzie - ale zobaczywszy rysunek kolarza na kostce brukowej skierowałem się na własciwą stronę traktu :)

Link to comment

Nie prowadziłem statystyk, ale tak ok. 500 moich znalezień jest z siodełka rowerowego. Szczególnie dużo w ten sposób znalazłem w Irlandii. Najdłuższy jednodniowy wypad rowerowo-keszowy to 160 km. Najdalej znaleziony na rowerze FTF - 100 km w jedną stronę. Najwięcej znalezień podczas jednej wycieczki rowerowej - 40 (3 dni, ok. 300 km). Tak więc rower to bardzo fajny, tani, zdrowy i wygodny pojazd na geocaching. Podczas tych wypadów rowerowych miałem mnóstwo fajnych przygód, o których można by opowiadać godzinami. Zwykle keszowałem do zachodu słońca, co w Irlandii w czerwcu-lipcu wypadało ok godz. 23.00, po czym się orientowałem, że do domu mam ok. 50 km :) Najgorzej było, jak był deszcz, ale determinacja do znalezienia kesza była czasem tak duża, że i z tym dawało radę. Piękne czasy.

Ale ostatnio przerzuciłem się na auto - ma swoje plusy - szybkość, możliwość zrobienia długich tras, możliwość jazdy w więcej niż jedną osobę, która nie marudzi, że za szybko jadę, w deszczu sucho, w zimę ciepło, w lecie klimatyzacja. Duża wygoda. Ale ostatnio znów zaczął mnie boleć kręgosłup, więc będę musiał wyjąc bicykla.

I wcale nie jest tak źle z tymi kierowcami, niestety, ale to rowerzyści o wiele częściej łamią przepisy. Przejeżdżanie przez pasy jest nagminne, światła przy rowerze to luksus, jazda pod prąd i po chodniku to norma. A kask to chyba wciąż obciach.

Geocaching rowerowy to bardzo fajna sprawa i dodatkowo zmotywowaliście mnie, żeby znów do niego powrócić :)

Link to comment

 

I wcale nie jest tak źle z tymi kierowcami, niestety, ale to rowerzyści o wiele częściej łamią przepisy. Przejeżdżanie przez pasy jest nagminne, światła przy rowerze to luksus, jazda pod prąd i po chodniku to norma. A kask to chyba wciąż obciach.

 

Z moich obserwacji wynika coś odwrotnego. Kaski ma większośc spotkanych cyklistów, światło 90%, przez pasy (nieprzepisowo, owszem) większość przejeżdża z prędkością piechura.

 

Tydzień jeździliśmy po Bornholmie po kilkadziesiąt km dziennie (i łupilismy skrzyneczki, aż miło) i nie mieliśmy ani jednej problemowej sytuacji na rowerach. Po powrocie, w Kołobrzegu w ciągu godziny pięć gwałtownych hamowań, kiedy kierowcy wymuszali pierwszeństwo. A w wieśwawie jeszcze gorzej.

Link to comment

Kurcze, ja mam zupełnie inne doświadczenie. Jeździłem bardzo dużo na rowerze po Krakowie i to czasem dużymi drogami, jak np Aleje. Owszem, było to mało komfortowe, bo mijające mnie setki rozpędzonych aut podnosiły adrenalinę, ale sytuacje, gdzie kierowca wymusił pierwszeństwo były bardzo rzadkie i na tym mniej więcej poziomie, co teraz gdy jeżdżę autem. Nie dostrzegam tu więc jakiejś dyskryminacji rowerzystów, a raczej nieostrożną jazdę w ogóle niektórych osób, czy może raczej nieznajomość przepisów (wybaczcie drogie panie, ale albo ja mam pecha, albo coś jest na rzeczy, bo takie sytuacje w ok. 2/3 przypadków jest sprawką kobiet za kółkiem, choć mężczyzn za kółkiem na drogach jest więcej). Na podobnym poziomie częstotliwości spotykam się z sytuacją, gdzie wykonuję skręt w prawo na zielonej strzałce, pieszych brak, ruszam i nagle znikąd pojawia się rowerzysta, który widząc zielone światło jedzie na pewniaka. To jest bardzo niebezpieczna sytuacja, ale rowerzyści sobie z tego nie zdają sprawy. Nawet jadąc powoli po pasach jest to prędkość biegnącego pieszego, ma też znaczenie nagłe pojawienie się rowerzysty przed pasami w miejscu, w którym przed sekundą go nie było.

Link to comment

(...) Na podobnym poziomie częstotliwości spotykam się z sytuacją, gdzie wykonuję skręt w prawo na zielonej strzałce, pieszych brak, ruszam i nagle znikąd pojawia się rowerzysta, który widząc zielone światło jedzie na pewniaka. To jest bardzo niebezpieczna sytuacja, ale rowerzyści sobie z tego nie zdają sprawy. Nawet jadąc powoli po pasach jest to prędkość biegnącego pieszego, ma też znaczenie nagłe pojawienie się rowerzysty przed pasami w miejscu, w którym przed sekundą go nie było.

Potwierdzam - to jest bardzo niebezpieczne, i w Gdańsku często się z tym spotykałem jako kierowca. Drugą niebezpieczną sytuacją jest chwila gdy wyjeżdża się autem z podporządkowanej, i na chwilę staje się na pasach przed włączeniem się do ruchu. Nieraz miałem sytuację że chwilę później, gdy już ruszałem dalej, z szaloną prędkością przed maską przejeżdżał mi rowerzysta, który w ten kreatywny sposób omijał przeszkodę (zamiast zrobić to za autem).

Link to comment

Obiecane przykłady moich tygodniowych (7 dni + 2 dni dojazd) wycieczek rowerowych (2 osobowych):

 

1) Transport

 

Nie mamy bagażnika rowerowego, więc rowery 28" cross, po zdjęciu przednich kół, chowamy do środka auta typu hatchback. Bagaże upychamy w wolne miejscach między rowerami. To rozwiązanie oprócz wad: ładowania rowerów, ryzyka ubabrania tapicerki ma wiele zalet: brak oporów powietrza, brak kosztów zakupu bagażnika, można zostawić auto w drodze na parkingu i rowerów nikt nie ukradnie.

 

2) Baza

 

Na bazę wybieramy zwykle dobrze skomunikowane miasto lub miasteczko, blisko zagłębia keszowego. Wynajmujemy kwaterę z dostępem do jakiejś komórki na rowery (aby ich nie chować do auta na noc). Czasami praktykowaliśmy weekend z namiotem w lesie ale wtedy keszowania jest mało bo bateria smartfona pada po dobie.

 

Nasze dotychczasowe bazy to m.in.:

- Gorlice

- Jelenia Góra

- Białowieża

- Wyspa Wolin

- okolice Mrągowa

 

3) Keszowanie rowerowe

 

Działamy na dwa sposoby. Albo robimy wypad rowerowy bezpośrednio z bazy, albo wywozimy rowery autem np. na jakąś górską przełęcz z której robimy faktyczną pętlę. Trasy zwykle 50 - 120km, wytyczone tak aby zrobić 5 - 15 keszy, aby była również przyjemność z jeżdżenia i czas na zobaczenie ciekawych, ale nie okeszowanych miejsc.

 

Generalnie - bez ciśnienia na statystyki, radość z jeżdżenia rowerem na łonie przyrody jest ważniejsza.

Link to comment

Dzięki Highlander za ciekawe informacje. Spróbuję wykorzystać stosowany przez Was patent. Jednak zastanawiam się nad jakimś bagażnikiem rowerowym na dwa bicykle. Widziałem takie proste, ale nie jestem pewny ich bezpieczeństwa, bo zdjęcia nic mi nie rozjaśniają sprawy. Ktoś jeździ z rowerami z tyłu? Będę wdzięczny...

Wy jeździcie rowerami 30-120 km a bywa, że my chodzimy 20-30 km :-). Cały dzień na nogach, parki, ulice schodzone a miasta poznawane nawet od tej niewyjściowej strony. Bardzo to lubimy! No ale wiek już nie ten, to trzeba sobie kółkami pomóc trochę :-).

Link to comment

dyskusja ostatnio idzie w temacie "jak wozic rower", to ja mam tylko jedna prosbe:

jako dosc czesty uzytkownik samochodu i polskich drog prosze, aby rowery przewozic bezpiecznie, bo niestety widzialem juz wypadki, gdy zgubiony przy duzej predkosci rower powodowal niebezpieczne wypadki.

To taki moj off-top i 2cc.

Link to comment

Na tył możesz mieć bagażnik na hak (jeśli masz) albo mocowany na klapę bagażnika (jeśli masz hatchback'a). Alternatywa to bagażnik dachowy. Każda opcja jest ma wady i zalety, ja się nie mogłem zdecydować i wożę w środku. Może Miklobit pomoże, bo on wozi z tyłu właśnie.

Przerobiłem po kolei wszystkie opcje i ta na haku jest zdecydowanie najwygodniejsza i najpewniejsza. Poza tym (pod warunkiem posiadania haka) raz kupiony bagażnik będzie słuzyć do końca życia.

Edited by miklobit
Link to comment

Najlepsza opcja to kombi. Nie dość, że gra i trąbi ;) to dwa rowery wchodzą do środka bez konieczności żadnego ich rozkręcania. Zalet bez liku. W dodatku w takim aucie można wygodnie spać bez konieczności rozbijania namiotu i martwienia się o pogodę. Jeśli ktoś więc planuje zmianę modelu czterech kółek, to polecam rozważyć taką opcję.

Link to comment

(...) W dodatku w takim aucie można wygodnie spać bez konieczności rozbijania namiotu i martwienia się o pogodę. (...)

No ale wtedy ni masz gdzie schować rowerów na noc :)

 

Można je wówczas przypiąć do drzewa

Albo rozbić namiot, rowery do namiotu a my do kombi :-).

Link to comment

(...) W dodatku w takim aucie można wygodnie spać bez konieczności rozbijania namiotu i martwienia się o pogodę. (...)

No ale wtedy ni masz gdzie schować rowerów na noc :)

 

Można je wówczas przypiąć do drzewa

Albo rozbić namiot, rowery do namiotu a my do kombi :-).

 

Warto mieć ze sobą jakąś płachtę, żeby przykryć rowery na wypadek deszczu.

A co do namiotu, to jeśli przedsionek jest duży i są dwa wejścia do namiotu, to można tam trzymać rowery po odpięciu przednich kół. Sprawdzone w praktyce.

Link to comment

Można też miec namiot 'rowerowy', czyli taki gdzie rower staje się na noc częscią stelaża.

 

Rozważałem kiedyś kupno czegoś takiego, ale wówczas byłoby bezużyteczne na wycieczkę bez roweru.

Przy kupnie rzeczy staram się tak je dobierać, żeby w miarę możliwości były wielofunkcyjne. I tak np. rower wybrałem trekingowy, dzięki czemu nadaje się na szosę i na teren. I bardzo jestem w z tego wyboru zadowolony. Jadąc w trasę i tak większość drogi pokonuje się asfaltem, czasem jednak trzeba zjechać na jakąś polną drogę czy leśną ścieżkę, a nawet bezdroże. Jeśli ktoś rozważa jeszcze kupno roweru, to zdecydowanie polecam trekingowy, przejechałem na moim ze 30 tys km i jestem bardzo zadowolony.

Link to comment

Żeby była jasność - rower trekingowy, czyli taki na kołach 28 cali, a nie 26 cali jak mają górale. Potwierdzam że jest to najbardziej uniwersalna opcja, i spokojni wystarcza do jazdy w lesie po ścieżkach. Polecam opony Schwalbe Land Cruiser (mają osłonę przeciwprzebiciowa i ciągły pasek bieżnika do szybkiej jazdy szosą).

Edited by HighlanderPL
Link to comment

Żeby była jasność - rower trekingowy, czyli taki na kołach 28 cali, a nie 26 cali jak mają górale. Potwierdzam że jest to najbardziej uniwersalna opcja, i spokojni wystarcza do jazdy w lesie po ścieżkach.

I dlatego soolash ujeżdża właśnie taki rower. Dobry na gdyńskie miejskie ścieżki rowerowe i leśne szlaki rowerowe Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. W góry pojdę na własnych nogach.

Link to comment

Polecam opony Schwalbe Land Cruiser (mają osłonę przeciwprzebiciowa i ciągły pasek bieżnika do szybkiej jazdy szosą).

 

A to mnie bardzo zaintrygowałeś tym co napisałeś. Przez całe lata używałem tych właśnie opon, gdyż zaprojektowany w nich bieżnik zasługuje na na nagrodę Nobla, albo przynajmniej Szurkowskiego (czyli "cudownego dziecka dwóch pedałów"). Tylko problkem w nich jest właśnie taki (a przynajmniej był), że nie mają żadnej specjalnej osłony antyprzebiciowej. Może się coś zmieniło w tej kwestii, napisz coś więcej, bo jestem tym bardzo zainteresowany. Poirytowany częstymi przebiciami postanowiłem przetestować oponę Schwalbe Marathon Green Guard. Ma ona specjalną warstwę silikonową bardzo odporną na przebicia. Jednak to już nie ten sam bieżnik, o ile na asfalcie nie ma problemów, to w terenie już tak ładnie się nie chwyta gruntu. Ale za to daje większą pewność, że się nie złapie kapcia. Gdyby coś takiego zastosowali w Land Cruiserze, to byłaby rewelacja.

Link to comment

Można kupić sobie kewlarową taśmę, którą oklejasz dowolną oponę od wewnątrz. Taśma wyłapuje wszystkie ( no prawie wszystkie) paskudztwa. Kiedyś przyjęła na klatę gwóźdź tapicerski podobny do tego, jaki wykończył pół peletonu tour de france. Przy Twoim keszu przebiłem dla odmiany oba koła jednocześnie ale za to pierwszy raz od roku czyli zakupu taśm a wcześniej to były 3-4 rocznie nawet na wzmocnionych oponach. Koszt czegoś takiego to 75 zł czyli 5 dętek. Wystarczy raz na jakiś czas pooglądać oponę i wyciągnąć co tam wlazło. W ciągu roku wyciągnęłem z opony szkło, pinezkę, wspomniany gwóźdź a ile nie zostało w oponie to nie wiem.

Link to comment

Polecam opony Schwalbe Land Cruiser (mają osłonę przeciwprzebiciowa i ciągły pasek bieżnika do szybkiej jazdy szosą).

(...) Tylko problkem w nich jest właśnie taki (a przynajmniej był), że nie mają żadnej specjalnej osłony antyprzebiciowej. Może się coś zmieniło w tej kwestii, napisz coś więcej, bo jestem tym bardzo zainteresowany. (...)

 

Łowca Ci już w sumie odpowiedział, ja tylko potwierdzę. Schwalbe Land Cruiser występuje w dwóch wersjach - należy kupować tę z odblaskowym paskiem z boku opony. Ja od kiedy zmieniłem opony na ten model od 4 lat wożę zestaw do łatania wyłącznie z przyzwyczajenia. Żadnych przebić. Po kolei w te opony (nie są drogie - 50zł sztuka) zainwestowała rodzina, znajomi, kupiłem je sobie również na górala. Wiem że Schwalbe ma jeszcze bardziej pancerną wersję (wkładka kauczukowa) - znajomi brali do Armenii/Gruzji, ale jeśli nie widać różnicy to po co przepłacać :)

 

Tutaj jest co nieco na jej temat - jak widać jedni chwalą, inni odradzają :)

http://cokupic.pl/produkt/Schwalbe-Land-Cruiser#productNav

Edited by HighlanderPL
Link to comment

To nie kelvar, tylko kauczuk: "system Puncture Protection- standardowy system ochronny. Skuteczna wkładka antyprzebiciowa z naturalnego kauczuku."

 

Nie wiem jak Ty to robiłeś że co chwilę się przebijała. Ja miałem kapcia na "fabrycznej" oponie nawet kilka razy w miesiącu, teraz mijają 4 lata bez przebicia, nie słyszałem żeby znajomi "landcruiserowcy" mieli również jakiś problem z łataniem. A jeździmy niemało.

 

W każdym razie nie nalegam - nie mam prowizji od ich sprzedaży ;)

Link to comment

Czasem gdy dętka ciągle przebija się w niewyjaśnionych okolicznościach warto wrzucić talku na dętkę. Zdarza się że opona "ciągnie" dętkę za sobą rozciągając ją w niektórych miejscach za bardzo i wtedy jest bardzo podatna na przebicie. Po posypaniu talkiem tarcie między dętką a oponą się zmniejszy i dętka nie będzie ciągnięta. Pierwszym objawem takiego miotania dętką może być przekrzywiony wentyl ale nie koniecznie.

 

Z pozytywów rowerowego keszowania przypomniało mi się jeszcze możliwość użycia roweru jako drabiny :)

Link to comment

 

Nie wiem jak Ty to robiłeś że co chwilę się przebijała.

 

Może to była kwestia sfatygowanej dętki, która popuszczała sama z siebie?

 

Nie, zawsze znajdował się winowajca - szkło, gwóźdź, czasem kolec albo ostry patyk.

Ale może to kwestia talku. Jeśli faktycznie jest tak, jak piszecie, to mnie bardzo cieszy, bo bieżnik Land Cruisera jest po prostu mistrzowski.

Link to comment

 

Nie, zawsze znajdował się winowajca - szkło, gwóźdź, czasem kolec albo ostry patyk.

 

 

Nie ma na świecie tak ostrych patyków by mogły przebić taką oponę, chyba że jakieś specjalnie ostrzone i wbijane w ziemię jako pułapki.

Ewidentnie musisz mieć coś źle:

- opona źle dobrana do obręczy

- dętka do opony

- złe ciśnienie

- wypaczona opona

W sumie mogą być jeszcze kiwające się nyple, zużyta opaska, ....najlepiej kopsnąć się do dobrego serwisu.

Link to comment

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.
Note: Your post will require moderator approval before it will be visible.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

Loading...
×
×
  • Create New...