Jump to content

toczygroszek

Members
  • Posts

    2842
  • Joined

  • Last visited

Posts posted by toczygroszek

  1. A to nie jest tak, że "field puzzle" stosujemy wtedy, gdy możemy zagadkę podjąć z marszu w oparciu tylko i wyłącznie o elementy w terenie, bez konieczności kombinowania przed komputerem gdzie są współrzędne finału? Przykłady "filed puzzle"

    - skrytka nocna polegająca na szukaniu drogi po odblaskach

    - zagadka, gdzie współrzędne wskazują bramę parku, a zadaniem jest policzenie na podstawie spaceru po tym parku ile w nim znajduje się ławeczek, mostków i pomników

    - zagadka, której współrzędne startowe prowadzą do pojemnika, w którym znajduje się układanka, albo zadanie logiczne i rozwiązanie którego da nam współrzędne kolejnego etapu albo finału.

    Pewnie przykładów by się jeszcze kilka znalazło, ale w moim przekonaniu działa to ogólnie tak:

    - jeśli najpierw rozwiązujesz zagadkę i dopiero wtedy z uzyskanymi w ten sposób współrzędnymi można w ogóle myśleć o wyjściu w teren i poszukiwaniu czegoś, to jest to "nie-fiield puzzle"

    - jeśli do znalezienia tej skrytki musimy najpierw ruszyć w teren (być może zaopatrzeni w jakiś specjalny sprzęt, o którym owner wspomniał w listingu), a dopiero tam odnaleźć jakieś informacje i bez wracania do domu jesteśmy znaleźć na tej podstawie finał, to jest to "field puzzle"

    - jeśli trudno nam jednoznacznie określić, czy jest to field puzzle, czy nie, bo jest to np. kombinacja wcześniejszej wizyty w terenie z odnalezieniem tam zagadki, nad którą zapewne spędzimy kolejny rok życia próbując ją rozwiązać, to wtedy najlepiej nie dawać w ogóle tego atrybutu - o ile wiem, jedynym obowiązkowym atrybutem jest dostępność dla wózków inwalidzkich w przypadku trudności terenowej 1, reszta atrybutów jest dobrowolna.

     

    Nie jestem pewien, czy tak jest, jak napisałem, ale do tej pory żyłem z takim właśnie przekonaniem. Jeśli nie byłem w błędzie, to może moje wyjaśniania komuś pomogą.

  2. W przypadku różnosystemowych keszy-sąsiadów nadużywane jest słowo "złośliwość"

    W przypadku moim była to czyst złośliwośc, zalogowanie i posadowienie swojego 1 m obok...po 2 dniach od znalezienie mojego.

     

    A gdyby tak spojrzeć na to z innej strony: gosciowi tak spodobalo sie miejsce, ktore pokazuje Twoj kesz, ze postanowil zalozyc tam swojego? Nie rozumiem co Cie tak boli, ze ktos sie bawi "gdzie indziej".

     

    No właśnie, może być różnie. Przecież nie może być tak, że ktoś zakłada sobie kesza w jakimś tam systemie i w związku z tym żąda, żeby nikt inny nie umieszczał tam niczego. Mnóstwo jest ciekawych i charakterystycznych miejsc, które mają sąsiadów. Kiedyś miałem sytuację - pojechałem po FTFa, znalazłem kesza i wpisałem się, ale coś mi nie pasowało. Logbook faktycznie był pusty, ale nazwa i autor w logbooku minie pasował. Rozejrzałem się dokładniej i znalazłem właściwy. Okazało się, że dwie osoby niezależnie od siebie zaplanowały założyć kesza w tym samym miejscu :)

    Sam również byłem kilkakrotnie oskarżany o złośliwość. W jednym przypadku zapoznałem się ze współrzędnymi z lokalnego serwisu i umieściłem swojego kesza 50 m dalej. Okazało się jednak, że tamte współrzędne są sporo walnięte i umieściłem swój pojemnik obok innego. Oczywiście jak się dowiedziałem potem, zrobiłem to "złośliwie". Innym razem zapoznałem się już dokładnie gdzie jest lokalny pojemnik i umieściłem swój w bezpiecznej odległości prawie 100m. Ale i to było mało, autor zarzucił mi "złośliwość". W innym przypadku ukryłem pojemnik przy ciekawej formie skalnej w lesie w bezpiecznej odległości od lokalnego pojemnika, tam z kolei dowiedziałem się, że popełniłem "plagiat" :) Te doświadczenia skutecznie oduczyły mnie sprawdzania gdzie co jest ukryte, ponieważ zorientowałem się, że głównym problemem jest to, że ja je opublikowałem na wrogim systemie, a nie w jakiej odległości od czego :) Potem powstało tez kilka skrytek w odległości kilku m od moich - ci sami orędownicy rzekomej mojej złośliwości w tę stronę już jej nie zauważali - co z kolei przekonało mnie, aby w ogóle nie sprawdzać co kto ukrył na jakim systemie i mieć dzięki temu lepsze samopoczucie.

    Jeśli do kogoś mam mieć o coś żal, to do tego, kto stworzył narzędzie umożliwiające tego typu konflikty.

    A tak przy okazji, kiedyś dostałem takiego fajnego maila, z którego najbardziej spodobał mi się fragment:

    "Będziemy amplifikować magnifier kretyństwa, aż przestaniesz się bawić w geocaching w ogóle"

    Ostatecznie magnifier kretyństwa nie amplifikował się chyba zanadto, albo przestałem na niego zwracać uwagi, a bawię się nadal :)

  3.  

    Nastąpił konflikt przepisów! Skrytka stała się albo nieregulaminowa, albo nielegalna. ;) Jedynym wyjściem byłaby archiwizacja, ale recenzent odmówił, twierdząc że archiwizacja z takiego powodu też byłaby w Wielkiej Brytanii działaniem nielegalnym... W związku z tym HQ wymogło jego rezygnację.

     

    Wiesz, jak dla mnie to śmieszne zasłanianie się w tym wypadku "brytyjskim prawem" w tak prozaicznej kwestii. Który zapis w brytyjskim prawie zabrania archiwizacji skrytki? Gdyby recenzent i założyciel chcieli, to rozwiązali by tę sprawę tak, aby wszyscy byli zadowoleni. Gdyby właściciel drogi służebnej miał złą wolę, to zwyczajnie zmuglowałby kilka razy skrytkę, aż sama poszłaby do archiwum. Ktoś tam się uniósł honorem, a nie żadną "praworządnością".

    W zarówno polskich jak i zagranicznych skrytkach często znajduję znajduję taki tekst "jeśli pojemnik z jakiegoś względu musi być z tego miejsca usunięty, daj nam znać". Zastanawiam się, czy nie dawać takiego dopisku "ale jeśli chcesz uniknąć niepotrzebnych problemów, to po prostu go weź wyrzuć".

  4. Odnośnie prywatnych wiadomości. Wiem o drugim, alternatywnym serwisie. Wiem, że Twierdza jest "zasypana" skrytkami ale z tej społeczności ich nie ma. Dlaczego nie miałbym założyć kilku? :)

    Wgryzam się w temat, podoba mi się.Zróbcie wszystko, żeby mnie nie zrazić do tej zabawy. Pozdrawiam :D

     

    Tak jak napisał dadoskawina - zachęcam do znalezienia przynajmniej kilkudziesięciu skrytek. Na początku zabawy przychodzą do głowy różne absurdalne pomysły, które wydają się fajne, a wcale takie nie są. Na podstawie doświadczenia przygotuj staranne swojego pierwszego kesza - dopieść go i dobierz miejsce pod każdym względem najlepsze - ciekawej okolicy, sprytnego maskowania itp. - jeśli nie ma w okolicy wielu keszy, to masz pole do popisu. Pozytywne logi znalazców będą dla Ciebie najlepszą zachętą. Jeśli założysz byle co, to wtedy niektóre logi mogą Cię dopiero zrazić :) Na razie więc zachęcam do penetrowania okolicy i typowania potencjalnych miejscówek dla nowych keszy - to też już jest samo w sobie świetną zabawą. Powodzenia :)

  5. W GB była awantura o kesza którego ktoś zrobił na złość swojemu sąsiadowi, który skarżył się na zbyt duży ruch przy jego posesji (choć nie miał do tego prawa, bo droga była objęta służebnością). Awantura skończyła się rage quit'em jednego z recenzentów...

     

    Awantura skończyła się interwencją HQ totalnie niezgodną z lokalnym, brytyjskim prawem, i dopiero ta interwencja spowodowała rezygnację (wcale nie 'rage quit') jednego z bardziej cenionych i lubianych brytyjskich recenzentów.

     

    Jakiekolwiek podobieństwo ... :X

     

    Jeśli ten kesz faktycznie był założony "na złość" komuś, to stawanie w obronie "złośliwca" nie uzasadnia żadne "lokalne prawo". Ważne są moim zdaniem intencje. W przypadku różnosystemowych keszy-sąsiadów nadużywane jest słowo "złośliwość"

  6. Bo taka jest prawda, że smartfon bije na głowę GPSa typu Garmin.

    Garmin ma za dużo ograniczeń jak dla mnie. Pewnie zestaw Garmin + telefon (a najlepiej tablet) z dostępem do internetu to idealny zestaw. Niestety cena GPSów Garmina na polskie warunki jest zabójcza. Za 1/3 ceny spokojnie bym sobie kupił ale za taką kasę to nie warto.

     

    Warto - nie warto, wszystko zależy do czego używasz. Jeśli ma to być głównie miejski geocaching, to smartfon nie tyle wystarczy, co nawet będzie o niebo lepszy. Sytuacja drastycznie zmienia się, jeśli jesteś zapalonym trekingowcem, nie straszne ci wycieczki w różnych warunkach atmosferycznych, wielodniowe wypady i wyprawy w odludzia. Osobiście po mieście używam smartfona, ale gdy tylko przekraczam granicę lasu uruchamiam garmina i dopiero wtedy czuję się pewnie. GPS turystyczny to nie tylko narzędzie do geocachingu, ale przede wszystkim nieocenione narzędzie do nawigacji w trudnym i nieznanym terenie. GPSy są projektowane specjalnie pod taka formę turystyki, natomiast smartfony to po prostu rozbudowany telefon komórkowy. Idealny jest zestaw GPS + smartfon. Nie zgadzam, się, że cena GPSa jest wygórowana - smarfony są nieraz droższe, a psują się na potęgę.

  7. Przypomniała mi się taka sytuacja sprzed pół roku. Było lato, niemiłosierny upał, auto bez klimatyzacji. Byłem zmęczony i rozkojarzony. Podczas parkowania nawet nie zauważyłem, jak zarysowałem stojący samochód. Najpierw zauważyłem wydzierającą się na mnie kobietę, która rzucała przy tym ostrymi przekleństwami. Jak się okazało, była to żona właściciela auta. Wyszedłem, powiedziałem, że przepraszam, że nie zrobiłem tego specjalnie i że zaraz spiszemy protokół szkody do ubezpieczenia. Kobieta jednak nie przestawała się wydzierać, obrzucając mnie obraźliwymi epitetami. Na szczęście wyszedł jej mąż, który wyraził niezadowolenie i ubolewanie z powodu zaistniałej sytuacji i spisał ze mną protokół, ale spokojnie i rzeczowo. W pobliżu miałem coś do zrobienia, co zajęło mi ok. godziny. Po tym czasie wróciłem do auta, a za sklepu obok wyszła młoda kobieta, jak się okazało córka tamtych państwa, właścicielka sklepu. Powiedziała mi, że nie życzy sobie, żebym więcej w tym miejscu parkował (było to ogólnodostępne miejsce parkingowe) i rozpoczęła okraszoną epitetami litanię na temat moich umiejętności kierowania pojazdem. Widząc, że nie jest to żadna konstruktywna rozmowa, bez słowa odwróciłem się i zacząłem pakować swoje rzeczy do auta. Wtedy usłyszałem "co za chamstwo, odwracać się plecami do kobiety". Jak sądzę, w późniejszych opowieściach tej kobiety występowałem jako cham, gbur i jeszcze śmiałem bezczelnie odwrócić się do niej plecami.

  8. Gdybym wszedł na to forum przypadkiem i przeczytał ten wątek, z pewnością nic dobrego o społeczności geocacherskiej bym sobie nie pomyślał. Ale tak się składa, że poznałem osobiście każdego z uczestników tej dyskusji, jak również osoby, które w tej dyskusji są wymieniane w sposób niekoniecznie pochlebny. Każda z tych osób włożyła wiele bezinteresownego wysiłku działając na gruncie lokalnym, ogólnopolskim, czy międzynarodowym. O każdej z tych osób mogę powiedzieć, że jest niesamowitym człowiekiem - każdy z innego powodu. Każda z tych osób jest też dość wyrazistą osobowością.

    Kiedy zaczynałem zabawę w geocaching, na terenie Polski było coś ok. 300 skrytek :) Teraz ich liczba zbliża się do 30 000. Podobnie wzrosła liczba liczba geocacherów. Im większe zagęszczenie, tym więcej problemów i konfliktów. W życiu większości geocacherów jest taki czas, w którym geocaching jest nie tylko zabawą, ale centralą częścią życia, wokół której wszystko się kręci. Też miałem swoim życiu taki okres, ale teraz, po reaktywacji, mogę już na to spojrzeć nieco z dystansu i puknąć się w czoło, zadając sobie pytanie "po co było tyle szumu?". Bardzo Was proszę, spauzujcie na chwilę. Ta cała sytuacja wywołała duże poruszenie w śród ludzi i nieciekawe nastroje.

    Leo, osobiście uważam Cię za super gościa, nie musisz uprawiać autoreklamy - mówiąc szczerze skromność jest tym, co czasem ceni się bardziej, niż realne zasługi. Uważam, że bardzo wiele zrobiłeś dla polskiego geocachingu i earthcachingu. Rok temu uratowałeś mnie też z nie lada opresji, kiedy rozbiłem samochód (jadąc po Twojego EC notabene). Z tego co słyszę, to jesteś powszechnie ceniony i lubiany przez geocacherów. Wielu z nich staje za Tobą murem, ludzie się burzą. Nie chcę oceniać, kto tu ma rację w tym sporze, staram się patrzeć na to, kto traci. A tracą wszyscy.

    Leo, mam do Ciebie ogromną prośbę - bądź ponad to. Ludzie Cię cenią i to jest Twój największy sukces. Nie strać tego.

    Do pozostałych recenzentów mam tez ogromną prośbę. Rozumiem, że mieliście ważny powód, aby przyczynić się do odwołania Leo. Nie sądzę, by ktokolwiek miał złe intencje, jak Was wszystkich znam - zwyczajnie nie zagrało między Wami. Leo czuje oczywisty żal, nie ma chyba potrzeby tego komentować. Odwalacie kupę dobrej roboty i też tego nie marnujcie.

    Do pozostałych użytkowników mam też gorącą prośbę - nie podsycajcie złej atmosfery.

    Tylko tyle. Będę zobowiązany. Dziękuję.

  9. Chciałbym teraz ja się czymś pochwalić. Dawno już nie miałem czym, przyblokowały mnie sprawy osobiste i zawodowe. Udało mi się wszystko poogarniać i wygospodarować więcej czasu na geocaching. Pologowałem stare znalezienia, a od początku roku codziennie znajduję jakiegoś kesza - teraz to łatwe, mam ich mnóstwo w promieniu zaledwie kilku km :) Wprawdzie w logach jestem bezpardonowo krytyczny, ale muszę stwierdzić, że naprawdę niewiele jak do tej pory znalazłem bardzo kiepskich keszy, w sumie to chyba tylko jeden na ok. 50 - co pozwala mi stwierdzić, że wcale nie jest tak źle, jak czasem się słyszy, a może nawet wprost przeciwnie. Coraz częściej bywam na eventach, na których widzę coraz więcej nowych twarzy. Na początku stycznia uzyskałem najwyższy stopień Geo-pasa, czyli czarno-złoty pas. Podtrzymałem także tradycję zimowych eventów i po raz kolejny ogłosiłem spotkanie, na które serdecznie wszystkich zapraszam: http://coord.info/GC6ARY0 . Cieszę się, że znowu jestem w grze :)

  10. To nie chodzi to, do czego masz prawo, a do czego nie. Wytykając komuś coś na forum, stawiasz go w sytuacji publicznego napiętnowania i upokorzenia. Dochodzi do tego subiektywny ogląd sprawy, którego żaden człowiek nie uniknie. Powoduje to automatyczną chęć obrony oskarżonego, który robi to przez tłumaczenie się, podważenie twojej wiarygodności, przerzucanie winy na kogoś innego itd., co ostatecznie doprowadza internetowej kłótni, po której każdy jest okopany w swoim bunkrze z poczuciem krzywdy.

    Skoro więc dla kogoś nie jest problem zwrócić się do innej osoby twarzą w twarz, dlaczego tego nie zrobi? To o wiele skuteczniejsze, można też wysłać maila, a nie publiczny, piętnujący post. Kompletnie nic z tego nie wynika, poza podsycaniem wrogości.

    Mamy prawo robić bardzo wiele rzeczy, nie oznacza to jednak, że w określonych sytuacjach te rzeczy nie będą prowokować do niezgody. Masz np prawo słuchać głośnej muzyki do 22.00, ale jeśli będziesz to robić codziennie, to nie będziesz żyć z sąsiadami w zgodzie. Chcąc żyć w zgodzie z innymi, musimy czasem z rezygnować z tego, do czego mamy prawo, na rzecz tego, co nie będzie uderzało w innych.

  11. Przestałem się udzielać na forum, ale teraz napiszę. Na grupach regionalnych FB a do kilku należę, nie zauważyłem, żeby ktoś kogoś obrażał.

    Na forum to sytuacja często spotykana, włącznie ze straszeniem skasowania konta na GC.

    90% osób z którymi rozmawiam o tym forum puka się w głowę i mówi do mnie "pogięło Cię, po co tam wchodzisz i po co to czytasz. Pierd... to. Ja już dawno tam nie wchodzę".

    Myślę, że niektórzy powinni się zastanowić dlaczego na grupach są dziesiątki wpisów i setki ludzi, a na tym forum ogólnopolskim czasem jeden post na kilka dni.

    pozdrawiam

     

    Sądzę, longmenie, że to specyfika forum, które jest ogólnopolskie, a więc w dużej mierze anonimowe. W lokalnym środowisku spotykamy się regularnie na eventach, znajdujemy swoje skrytki i dajemy logi, hinty, favoritki itp. Tutaj sporo osób jest dla siebie anonimowa, więc łatwo komuś powiedzieć coś do słuchu. O wiele trudniej to zrobić, jeżeli ma się perspektywę spotkania tej osoby twarzą w twarz na evencie za kilka dni. Nie jest to sytuacja odosobniona, tak jest wszędzie w internecie - im użytkownicy jakiejś grupy są dla siebie bardziej anonimowi, tym więcej jest konfliktów i tym większą ingerencję musi podejmować administrator. Moim zdaniem nie ma powodu nikogo winić, są po prostu pewne mechanizmy społeczne i trzeba się z nimi oswoić. Dla mnie to forum było pierwszym, na którym można było swobodnie napisać "geocaching.com" bez ryzyka czytania po tym pod swoim adresem przeróżnych epitetów. Teraz środowisko jest znacznie większe, więc i bardziej różnorodne, więcej różnych punktów widzenia. Teraz grupy lokalne mają rację bytu, kilka lat temu mogłem w Krakowie założyć grupę dyskusyjną, w której byłyby 4 osoby.

  12. Na tym forum jeden z recenzentów umieścił informacje na ten temat ale w dziale zablokowanym dla zwykłych użytkowników, więc pytam. Pytanie moje jest zasadne, bo mam aktualnie dwie zarchiwizowane skrytki, które chcę reaktywować. Dla mnie założenie nowej zamiast odarchiwizowanie to nie robi żadnej różnicy, właściwie nawet lepiej, bo zyskuję 1 kesza do statystyk, ale chciałbym wiedzieć, co robić dokładnie. O motywacje takiego zapisu nawet nie pytam, choć kompletnie nie rozumiem co to ma dać i w czym przeszkodzić. No może tyle, żeby zmobilizować ownera do szybkiej reakcji w przypadku awarii kesza, bo już nie będzie myślenia "nawet jak pójdzie do archiwum, to nic straconego". Tylko że nadal jest "nic straconego", bo można założyć nowy, zupełnie identyczny kesz w tym samym miejscu.

  13. Witam,

    mam pytanie dotyczące najnowszej decyzji Groundspeaka, wedle której nie można odarchiwizować zarchiwizowanej skrytki. Informacja jest bardzo lakoniczna, a podany link, pod którym rzekomo można znaleźć więcej informacji, nie zawiera wcale więcej informacji. W związku z tym mam kilka pytań.

    1. Czy zapis ten dotyczy także skrytek zarchiwizowanych przed 23.12.2015?

    2. Proszę doprecyzować, co to znaczy, że skrytka została zarchiwizowana z powodu braku serwisu - czy chodzi o to, że zaginęła, czy inne przypadki też wchodzą w grę?

    3. Czy można w miejsce zarchiwizowanej założyć nową, zupełnie identyczną skrytkę?

  14. GRatuluję wam tych wszystkich mega osiągnięć i jestem pełen podziwu. Wiele z nich wymaga bardzo dużych nakładów czasu, pieniędzy i wytrwałości oraz dużego poświęcenia. Bardzo się cieszę czytając o waszych sukcesach i mam nadzieję, że nie zabraknie wamzapału do zdobywania kolejnych wyzwań.

  15. Ostatecznie zdecydowałem sie na kupno Oregona 600. Póki co jestem zadowolony. Póki co jako największą wadę mogę uznać stopień skomplikowania obsługi - jest mnóstwo opcji, menu, podmenu itd i przez to nie poznałem jeszcze wszystkich opcji. Po początkowym zagubieniu, udało mi sie opanowac podstawowe opcje, dzięki którym mogłem stwierdzić, że obsługa jest na prawdę bardzo wygodna - czytelny ekran, szybka praca. To ostatnie - w poprzednihc modelach denerwowało mnie "zamulanie" odbiorników, teraz to na prawdę błyskawica. Precyzja bardzo dobra, doprowadzał mnie dokładnie pod skrytkę. Dość prądożerny, idąc w góry podłączyłem go więc do power banku i okazało się to świetnym rozwiązaniem. Gniazdo USB jest sztywno osadzone i raczej nie ma możliwości jego iszkodzenia, prędzej uszkodzi się kabalek. Najbardziej obawiam się o ekran, bo jest niemal na równi z obudową (no, może 1mm głębiej), chyba warto zainwestowac w jakąś nakładkę ochronną. Włąściwie jedyne, czego mi brakuje, to żeby łączył się z wifi.

  16. Wiesiu, ci, co keszują z kilkuletnimi dzieciakami i biorą coś na wymianę, to są to właśnie drobiazgi bez większej wartości - jakieś kulki, zabawki z kinder-niespodzianki, breloczki. Jeśli natrafią na wypasione pudełko, to jesto duża szansa, że wezmą fajne autko za żeton od pokemona. Osobiście, gdy ukrywam pojemnik, to wkładam do środka właśnie tego typu drobiazgi warte parę groszy, najdroższy cały czas pozostaje pojemnik. Jestem wciąż przekonany, że osoby wkładające do pojemników kapsle, wizytówki i skasowane bilety nie robią tego w złej wierze. Sprawa kolejna - pojemnik ukryty na poziomie gruntu jest stale narażony na działnie wilgoci - na początku będąc pełnym wygląda super, ale po jakimś roku w środku pływa śmerdząca zupa, nawet, jesli jest to klipsiak. Tylko ukrycie w szczelinie skalnej/muru, w albo na drzewie, lub gdzieś powyżej gruntu spowoduje, że pojemnik będzie więcej wody oddawał, niż przyjmiował.

     

    Moja luźna propozycja - może zamiast narzekać na początkujących poszukiwaczy, uświadomić początkujących zakładaczy, że nie ma sensu wkładac do pojemników cennych rzeczy, bo naczelną ideą geocachingu jest samo poszukiwanie, anie wymiana barterowa, a lepiej jakieś drobiazgi, natomiast cenniejszą rzecz omżna przeznaczć jako niewymienialną nagrodę FTF.

     

    Tak przy okazji - wczoraj byłem przy moim 5 letnim pojemniku, w którym jest zaledwie kilklanaście znalezień - nie było w nim moich fantów, tylko tak samo bezwartościowe pierdoły (ale nie śmieci). W pojemnikach z setkami znalezień mam mnóstwo wizytówek itp. badziewia, ale uznałem, że tak poprostu jest. Mówiąc szczerze jest mi wszystko jedno, co kto wkłada i wyjmuje z moich pojemników (pod warunkiem, że nie prowadzi to do jego zniszczenia).

     

    A, no i jedno - sam czasem keszuję z kilkuletnim dzieciakiem i w sumie rzadko mamy coś na wymianę. Nagrodą za poszukiwania jest satysfakcja ze znalezienia pojemnika, a nie zdobycie nowej zabawki.

  17. 2. Zrób spis inwentarza (kiedyś takie bywały w pokojach do wynajęcia), regularnie odwiedzaj kesza i publikuj ew. zmiany a do osób podejrzanych wysyłaj pytania o braki. (gdzieś w Niemczech znalazłem takiego z listą zawartości i już to wystarczyło - fanty nieruszone).

     

    No własnie, "fanty nie ruszone". Prawda jest taka, że chyba nikt nie nosi ze sobą jakichś cennych rzeczy na wymianę. Ba, rzadko kto w ogóle nosi rzeczy na wymianę, a jesli już, to są to tanie gadżety typu breloczki itp. Niejednokrotnie widziałem w keszach w miarę cenne przedmioty, tzn takie warte przynajmniej kilkanaście zł i nie bardzo widzę celowośc ich wkładania. Takie rzeczy są dobrę jako nagroda za FTF i na tym koniec. Prawda jest taka, że albo ktoś wymieni ten przedmiot za bezcen, albo przedmiot będzie leżał tak długo, aż pordzewieje. Utopijne jest myślenie, że ludzie będą wtymieniać przedmioty na takiej samej wartości lub cenniejsze. Zaawansowani geocacherzy znajdują skrtki dla przyjemności, dla samego wyzwania, dla statystyk, albo dla ciekawych walorów otoczenia, a nie dla fantów. Prekursor geocachingu umieścił przedmioty na wymianę, ale w dziesijszym geocachingu nie ma to za bardzo racji bytu. Znacznie lepiej zainwestować w TravelBugi, albo Polish Wood Geocoin, czy zrobić letterboxa z pieczątką. Czasem znajduję całkiem duże pojemniki, do których z trudem wchodzi TB, bo wypchana jest milionem fantów, których nie biorę, bo nie noszę nic na wymianę.

    Kiedy znalazłem swoje pierwsze geokesze, byłem task podekscytowany, że zabrałem z nich pamiątki wymianijąc na cokolwiek tylko przypadkiem miałem przy sobie. W ogóle nie zastanawiałem się nad wartością, a nawet byłem przekonany, że znadując geokesza TRZEBA coś zabrać w zamian czegoś innego - zabierałem więc rzeczy pozbywając się bezużytecznych przedmiotów typu kamyki, wizytówki itd. Nie robiłem tego w złej wierze, byłem przekonany że tak trzeba robić (!). Może zatem warto tą całą historię z fantami wstawić do lamusa i stawiać na samą przyjemnośc poszukiwań, niż na zawartośc pojemnika?

  18. GeoLog81 masz rację :) 14 Kinderjajek lub kliszówek z samym logiem rozrzuconych bez ładu składu, a finał po wpisaniu kordów z całości, zabezpieczone dostępem PM... Do tego rebus: "dwa niej niż w B" i końcówka na pewno będzie radosna :)

    Dziękuję:)

     

    O ile pamiętam, to opis skrzynki 'tylko dla PM' jest niedostepny dla zwykłych zjadaczy chleba, a logowanie takiej skrytki wymaga stosowania pewnych sztuczek, nie będących wiedza powszechnie dostepną. I taka konstrukcja finału byłaby nie fair wobec kogoś, kto uczciwie wszystkie 15 mikropopierdułek znalazł, a dostepu premiowego nie ma wykupionego.

     

    A co do tego ma "uczciwośc"? Nie ma obowiązku szukania skrytki bonusowej, bycie PM albo nie to osobisty, wolny i nieprzymuszony wybór każdego gracza.

  19. deszcz na dotykowcu - to mi nie przeszkadza, nie zawsze pada deszcz, a jak pada, to ekran się wyciera i po sprawie, a potem wszystko działa poprawnie. A jak się joystick wyłamie, to sprawa grubsza wtedy.

    Rozdzielczo, ekran - to mówiąc szczerze detale. Jak wspomniałem, najbardziej zalezy mi na czymś pancernym. Oregon w tym był świetny, nieraz spadł mi, albo uderzył o skały, nie miało co się w nim ułamać. Jednak najtańszy oregon to 1300 zł. Sam nie wiem, może jednak warto zainwestować i tym razem być bardziej ostrożnym?

  20. Dotykowca się nie boję, oczywiście, kiedy przeszedłem z etrexa na oregona to trochę trwało przyzwyczajenie się, ale po jakimś czasie nie wróciłbym juz do starego etrexa. Zdaję sobie sprawę, że te nowe etrxy to już zupełnie nowa jakość, niemniej wciąz mam w pamięci ten urwany manipulator, kltóry w mojej opinii kompletnie skreślił tego typu rozwuiązanie. Jak to jest z nowymi etrexami, czy podobny problem znów może się pojawić? Z tych modeli przesłanych przez Spidera najabardziej odpowiadałby mi etrex 30x (touch 35 ma za krótki czas pracy).

     

    Chwilowe testy uważam za niemiarodajne - zwykle na początku irytują pewne rozwiązania, bo jesteśmy przyzwyczajeni do innych, a po dłuższym czasie przyzwyczajamy się do nowych parametrów. Natomiast po dłuższym czasie użytkowania wychodza inne rzeczy - jak ten maiopulator w etrexie - bardzo fajna i wygodna rzecz przez kilka lat, po których się zwyczajnie złamał.

    Bardzo chętnie zapoznam się z opiniami uzytkowników etrexa 30x, w szczególności wadami, które wychodzą po dłuższym użytkowaniu. Jak się okazuje, potrzeba mi model typu "gniotsa nie łamiotsa"

    Serdecznie dziękuję za dotychczasowe porady i opinie i chętnie zapoznam się z kolejnymi.

  21. Obawiam się, że jest pewna kataegoria, w której będe niedościgniony. Otóż w mojej kilkuletniej karierze geocachera zepsułem już 2 GPSy. Pierwszy to był Etrex ileśtam - najpierw odpadł ten gumowy cycek, potem pręcik pod nim całkiem się wyłamał. Po tej historii stwierdziłem, że lepszy będzie dotykowiec. I był. Oregon 450. Jego wadą okazało się gniazdo USB - przez długi czas stosowałem go z powodzeniam jako nawigację samochodową i podłączałem poprzez USBN do zasilania, żeby nie zużywac baterii - to spowodowało, że gniazdo USB zaczeło się ruszać, aż odłamały się miejsca jego przylotowania do całego układu. Rozkręciłem go, żeby sprawić, czy da się to naprawić, ale zanichałem naprawy, bo zostałem zaopatrzony w smartfona i nie potrzebowałem już podłączać zasilania. Te historie spowodowały jednak, że GPS się rozszczelnił i kiedy zamoczyłem go niedawno w jeziorze, woda dostała się do środka i uczyniła spustoszenie. Pomimo prób naprawy, nie udało sie go wskrzesić.

    No cóż, trudno, do trzech razy sztuka. Zdecydowałem się na kupno GPSa po raz trzeci. Stwierdziłem, że nie będę kupował niczego drogiego (mniejsza strata, jak znów zepsuję), a jednocześnie chciałbym, aby to było coś bardziej odpornego, nawet kosztem bajernackich funkcji. Bajernackie funkcje są w smartfonie, a mi potrzeba czegoś, z czym będę mógł przez cały dzień biegac po lesie, chlapać to wodą, obijać o skały i będzie działać.

    Zainteresował mnie Dakota 20 - z tego co widzę, to jest bardzo podobny do Oregona 450 - czy może ktoś używa tej Dakoty i może wskazać na jej słabe i mocne strony? Jeśli ktoś jeszcze byłby w stanie porównać ten odbiornik z Oregonem 450, to już w ogóle byłbym przeszczęśliwy.

×
×
  • Create New...